wtorek, 12 lutego 2013

Wyspy. Prywatne plaże lub lokalny klimat


Wszystko to, co możecie znaleźć na temat Malediwów w internecie to prawda. Google jednak jest tak skonstruowany, że pokazuje najpopularniejsze wyniki przy haśle Malediwy. A najpopularniejsze są mimo wszystko drogie kompleksy, które rzeczywiście mogą dobić ceną. Jakością oczywiście też, ale ceną przede wszystkim. To są wyspy, które lokalni nazywają wyspami prywatnymi. Duże inwestycje, międzynarodowe firmy, pięciogwiazdkowe hotele etc. Są też jednak wyspy o statusie lokalnym, na których zaczęły powstawać tzw guesthouse'y. Około 2 lat temu poluźniły się zasady na jakich można prowadzić tego typu biznes i powoli, ale efektywnie, na kilku lokalnych wyspach pojawiły się hostele w których można się zatrzymać za przyzwoite pieniądze i doświadczyć Malediwów z całą ich naturalnością i prawdziwością. Z lokalnym jedzeniem i dostępem do morza i plaż, snorklowaniem i korzystaniem ze słońca. Różnica między tą plażą a plażą prywatną jest taka, że tu nie kupimy piwa, nie ma leżaków oczyszczanych przez boyów hotelowych oraz ręczników, które ktoś codziennie wymienia na nowe. Moze jest tak samo ciepłe.

Łódź na wyspę Guraidhoo płynie 2 godziny i kosztuje 30 rupii. Około 6 zł. Lokalni podróżnicy patrzyli na nas z zainteresowaniem, może dlatego, że byliśmy jedynymi turystami na łodzi. O 14:30 wprost sprzed posterunku policji odbiliśmy i ruszyliśmy na spotkanie z rajskimi plażami i wodą o temperaturze zupy, którą w domu serwuję Karolowi. Nie za gorąca ( bo wtedy powie A) i nie za zimna ( wtedy nie zje). Wyspę zamieszkuje około 1500 osób, kilkanaście duży rodzin zaledwie, jak poinformował nas właściciel miejsca, które wybraliśmy jako nasz port docelowy, czyli Rib Tide Inn. Saeed, bo tak ma na imię szef tego przybytku, to około 45 letni Malediwczyk, który żyje na codzień w Male, ale ponieważ około 20 lat temu wdzięczni mieszkańcy wyspy podarowali mu działkę na plaży za prowadzenie drużyny piłkarskiej ( z sukcesami), zdecydował się na założenie hoteliku właśnie na tej działce. Około 2 lat temu zbudował 7 pokoików dla gości i zajął się na dobre tym, co dziś przynosi mu radość, dumę oraz środki na utrzymanie rodziny. Z resztą częściowo mieszającą na wyspie, bo jak się potem okazało, on sam się tu urodził a jego mama do dziś tu mieszka.
- Kiedyś w tej wsi, gdzie dziś mam mój hotelik mieszkało 100 osób, a jedynym sposobem na bycie kimś więcej niż tylko rybakiem była ucieczka do Male i odebranie, jak to się mówi, odpowiedniej edukacji. Niestety pierwsze Uniwersytety na Malediwach powstał dopiero około 3 lat temu, więc nie miałem możliwości kontynuowania nauki - powiedział Saeed uśmiechając się do nas.
- Ale rozumiemy, że się nie poddałeś?
- Jasne. Pojechałem do Indii, niedaleko Bombaju i skończyłem college.
- Po hindusku?
- Na szczęście można tam było uczyć się po angielsku, więc wziąłem się za robotę i skorzystałem z systemu szkolnictwa tam właśnie.
- Dlatego mówisz tak dobrze w tym języku? - zapytałem choć już wiedziałem, że Saeed robił w życiu rożne rzeczy i suma tych doświadczeń spowoduje, że nasza rozmowa nie będzie trwała pięć minut.
- Nie tylko - odpowiedział zgodnie z oczekiwaniami - byłem managerem w różnych hotelach na prywatnych wyspach, skończyłem kurs szefa kuchni, barmana i jeszcze parę innych rzeczy - powiedział ale wcale nie brzmiało to jak chwalenie się. W ogóle Saeed sprawił na nas wrażenie osoby bardzo otwartej i wsłuchującej się to co ma do powiedzenia jego rozmówca. Mogliśmy mu powiedzieć więcej na temat tego jak widzimy Malediwy, co dzieje się w Polsce, kim jesteśmy i dlaczego wybraliśmy jego hotelik, a nie ośrodek pod złotą sosjerką. Okazało się, że jest na tyle otwarty, iż kilka dni wcześniej mieszkali u niego goście z Izraela.

- Z Izreala? Jak się tu dostali. Nie mieli problemów na granicy? - zapytałem z prawdziwym zainteresowaniem, jako że wiem, iż w krajach arabskich mieszkańcy Izraela nie są zbytnio mile widziani. W Dubaju np. nawet nie mają co próbować przechodzić przez odprawę.
- Malediwy są tolernacyjne. Mimo tego, że nasze nacje nie lubią się jakoś bardzo, to jednak na lotnisku nie będzie la nich problemu przy odprawie paszportowej. Natomiast gdyby moja mama dowiedziała się, że ludzie z Izraela przyjechali do mojego hoteliku, miałbym się z pyszna.
- Ale wiedziałeś, że to będą ludzie o pochodzeniu żydowskim?
- Nie do końca. Pisałem z nimi maile, ustalaliśmy szczegóły, ale przez głowę by mi nie przeszło, żeby pytać czy są Żydami. Gość, który do mnie pisał miał tytuł profesorski, więc założyłem, że to dobrzy ludzie i tyle z pytań.
- I przyjechali w myckach - skontatowała Beti, moja żona ukochana.
- Nie, po prostu sobaczyłem ich paszporty - odpowiedział Saeed nie wychwyciwszy podstępnego sarkazmu gościa z Polski.
- Ale nie miałeś żadnych przejść z ich powodu?
- Uważam, że nie zależnie w co wierzysz, gdzie mieszkasz i co robisz w życiu masz takie samo prawo jak każda inna osoba na świecie do tego, żeby podróżować, żyć pełnią życia, być dumnym ze swojego kraju a jednocześnie być obywatelem świata. Nie zależnie od tego gdzie się urodziliśmy cały świat należy do nas - ludzi. Nie powinno się dzielić na tych, którzy mogą więcej lub mniej. To nie jest sprawiedliwe.
- No teraz to już nasza rozmowa staje się bardziej filozoficzna i brniemy w kierunku zdrowo rozumianej abstrakcji. A religijność nie jest dla Ciebie przeszkodą w kontaktach z ludźmi zza granicy? - zapytałem dolewając trochę świadomie oliwy do ognia.
- Jestem Muzułmaninem ale byłem w kościele katolickim kilka razy. Na całej mszy. Fajnie się zaczyna - dzwonkami. I potem się śpiewa. Wiecie, jeżeli robi się to z respektem to pójście do innego miejsca wiary nie jest złe. Jest uszanowaniem lokalnej kultury. Miałem jednego gościa, który poszedł do meczetu, zapytał Imama, czy może się z nimi pomodlić, umył ręce i nogi a potem kopiował zachowania wszystkich wokół i tak przemodlił całą mszę.
- Ale nie był Muzułmaninem?
- Nie, ale kto wie, może kiedyś zostanie? Mamy wolny wybór. Możesz być kim chcesz. I tak finalnie wszyscy podzielimy ten sam los czyli zakopią nas, spalą lub rozsypią na morzu i wtedy nie ma znaczenia jakiej wiary jesteś i gdzie się urodziłeś...

Rozmowa trwała długo i z zaciekawieniem wymienialiśmy nasze poglądy. Z respektem i chęcią podzielenia się informacjami i poglądami. Saeed ma 21 sztuk rodzeństwa, jego Ojciej był sędzią generalnym na trzech okolicznych wyspach, miał 3 żony( "W każdym porcie, wiadomo, dziewczyna, każda młoda, i zgrabna i ładna..."), na drugą i każdą następną żonę ojca Malediwczycy mówą dar'mama, Saeed ma jedną żonę, ale miał raz 2 narzeczone. Rozmowa toczyła się i toczyła, aż ustaliliśmy, iż czas skończyć, aby nie przegadać wszystkich tematów a przy śniadaniu musieć milczeć. Choć znając siebie i poznając Saeeda - wiem, że ta możliwość jest niemożliwa.

Prawie zapomnieliśmy, że rano jeszcze spacerowaliśmy po ulicach Male, że poszliśmy odwiedzić tradycyjny targ rybny, gdzie rybacy sprzedają złowione świeżo ryby ( głównie tuńczyki) i gdzie za 100Rupii (20 zł) można kupić 2 kilo świeżej ryby, sfiletować ją za pomocą jednego z panów obieraczy i mieć tylko dla siebie. Świeżą, niepachnącą nieświeżością rybną i gotową do położenie na grillu.

Z siatką pełną mięsa udaliśmy się do domu Rudy'ego, gdzie usmażyliśmy rybę na maśle i zjedliśmy po dwa kawałki. Zanim jednak to nastąpiło zawinęliśmy na targ warzywny gdzie po kilku słowach targowania kupiliśmy fasolkę szparagową, coś a la kabaczek oraz rzodkiew pastewną. To wszystko do sałatek albo innego typu dodatków do ryby.
Chodząc po targu zauważyliśmy dziwnego rodzaju liście, które spiętrzone leżały na ladach w sąsiedztwie poplastrowanych orzechów. Jak się potem dowiedzieliśmy, była to taka lokalna guma do żucia - bitter leaves ( tak przedstawiono nam te zielone obiekty) owijały plastry orzecha i to wszystko można było żuć. Nie powiedziano nam po co, ale ponieważ alkoholu pić na wyspie nie można, dragi też są karane, myślę że wymyślono sobie zastępstwo i żucie tego zestawu zastępowało tamte zabronione czynności. Zapytałem tylko, czy to legalne, panowie powiedzieli że jak najbardziej, więc więcej nie pytałem. Uznałem, że i tak mi nie powiedzą.

Nie mniej jednak, tuńczyk smakował jak kurczak. Był świeży, pachnący i soczysty a po zjedzeniu zażyłem gumę do żucia. Taką naszą. Przywiezioną z Polski.









13 komentarzy:

  1. Wariacka wyprawa na wariackich papierach a okazuje się, że z kosmicznej niewiadomej można spaść wprost na Malediwy..... i to na cztery łapy! ;-)))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, właśnie kupiliśmy bilety na Malediwy i tak się zastanawiamy, która wyspa... który hotel... itd :) spodobała mi się taka forma spędzenia tam czasu jak wasza, czyli taki lokalny klimat. Mógłbyś podać jakieś szczegóły odnoście waszego hoteliku? Jak to wygląda cenowo, jedzeniowo, alkoholowo, jakościowo? Znaleźliście nocleg przed wyjazdem czy już po przylocie, a może ktoś wam polecił? Fajnie tak, ale też jest trochę obaw :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. My mieszkaliśmy na Gooraidoo w hosteliku właściwie a nie w hotelu. To jest wyspa lokalna i trzeba tam dopłynąć statkiem lokalnym, za grosze lub motorówką za większe pieniądze. Łódka na tę wyspę i na pobliską Mafushi wypływa z Male o Jakoś tak około 15:00. Jest tylko jedna, więc nie można jej przegapić, bo trzeba zostać w Male, które jest brzydkie i nie ma tam co robić.

      Mafushi jest większa i ma więcej hotelików, ale trzeba rezerwować, bo inaczej możecie się znaleźć z ręką w nocniku. Booking.com daje radę, ale my zarezerwowaliśmy przez znajomych, którzy akurat tam byli. Było trochę taniej. Tzn zapłacilismy około 80 USD za noc w pokoju 2osobowym. Na Mafushi jest około 100& za noc, ale można taniej. Jak chcecie to znajdźcie na moim blogu wpis o nurkowaniu, tam jest adres mailowy goościa który ma szkołe nurkowania na mafushi. Jak z nim pogadacie, to wam może pomóc z hotelem, ale pewnie lepiej gdybyście przy okazji kupili u niego nurkowanie. Ale zawsze jest to lokalny gość, poza tym bardzo miły. :)

      Co do jedzenia - nie kupujcie opcji all inclusive w tych hotelikach - można na mieście w lokalnej knajpie zjeść taniej i fajniej. co nie znaczy, że czasem w swoim hoteliku nei warto jakiejś ryby wciągnać. Alkholu nie ma na wyspach lokalnych. nie kupicie a jak wam się uda przemycić, to was policja może złapać. Nie polecam : )
      Jakość - zależy na czym wam zależy. Ja jestem hardcore - dla mnie Indie były rewelacyjne, więc tu to miałem luksus. Znaczy jest czysto w miarę, jest bieżąca trochę słona woda, jest słońce i nie biegaja karaluchy. Nie ma wypasu, ale spokojnie mi to wystarcza. Wypas jest na wyspach prywatnych, ale tam ceny zaczynają się od 250$ za noc. I wtedy żarcie jest w cenie etc. I maja plaże, na której można sie rozebrać, bo na wyspach lokalnych to nie za bardzo popływacie ( jest jedna plaża na mafushi, gdzie można sie rozebrać, ale jest malutka i nie ładna. Dlatego pływa się na wyspy kurortowe łódką na cały dzień i tam się spędza czas na plazy, a potem wraca do swojej wyspy. Taniej, a emocje takie same : )

      Powodzenia i nie bójcie się - Malediwy to bardzo bezpieczny i miły kraj. I maja dużo tuńczyka do jedzenia.

      Jakby co piszcie.
      hubert

      Usuń
  3. Super, wszystko co napisałeś będzie dla nas bardzo pomoce. Mam jeszcze pytanko odnoście komunikacji międzyludzkiej, można w miarę dogadać się z po angielsku, czy jest problem? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W hotelikach spoko, na ulicy - też w miarę. To jest kraj, który żyje z turystyki, bo tam nic innego nie ma, Więc większość osób, która ma do czynienia z turystami mówi lepiej lub gorzej.

      jak lecicie przez Dubaj i macie więcej niz 8 godzin przerwy to napiszcie do Emirates ( jeżeli z nimi lecicie) przez wyjazdem wcześniej niż 24 godziny i dadzą wam hotel na lotnisku. a jak poniżej ale od 5 godzin - dadzą voucher na jedzenie.

      Trzymajcie się.
      hubert

      Usuń
    2. Lecimy przez Moskwę liniami Aeroflot, z ok 14h przesiadką, myślisz, że tam też może działać coś takiego? Zaczęliśmy szukać tam hotelu na własną rękę, bo nigdy o takim udogodnieniu nie słyszałam :)

      Usuń
  4. A jest jakaś wyspa, którą z czystym sumieniem mógłbyś polecić (piękne plaże, - dodatkowo, takie na których można chodzić w kostiumie :) - miejsca do nurkowania itd) bo jest ich na tyle dużo, że jak ktoś jedzie pierwszy raz to nie ma pojęcia na co się zdecydować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nurki Róbcie na mafushi. tam jest szkoła nurkowa - wszystko jest opisane tu - http://malediwy2013.blogspot.de/2013/02/nurkowanie-na-malediwach.html

      Jak się powołacie na mojego bloga to sobie wynegocjujecie lepsze ceny. Tak się umówiłem z właścicielem za podanie jego adresu. ale sam polecam, bo sa bezpieczni i bardzo mili.

      Wyspa na której my bylismy - zapomniałem jej nazwy ale jak będziecie na Gooriadoo albo na mafushi to tam jest max 2-3 do wyboru. NIe jedźcie na Picknik Island, bo tam jest słabo. Najbliższa wyspa z Gooraidoo to było max 30 minut powolną łodzią. I wstęp kosztował 7 dolarów, czy jakoś tak.

      Usuń
  5. Witaj Hubercie. Wybieramy się na Maafushi także na własną rękę. W związku z tym mamy kilka pytań:
    - Jaki jest koszt dopłynięcia łódką na inną wysepkę i koszt wstępu gdzie można się opalać bez problemów i jest możliwość snorkelingu a także ewentualnie rozpoczęcia przygody z nurkowaniem? Czy dziewczyna będzie mogła tam się opalać bez naprzykrzania w czasie gdy będę nurkował?
    Czy możesz podać nazwę takiej wysepki/ek które polecasz?
    Z góry dziękuję za odpowiedź, jeśli lubisz podróże na własną rękę służymy pomocą z informacjami o wyprawach na Bałkany, do Gruzji lub PL- Włochy- Monaco-Francja-Hiszpania(wybrzeżem do Gibraltaru) znaleźliśmy kilka ciekawych miejsc wartych odwiedzenia. Pozdrawiam Łukasz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Łukasz - koszt dopłynięcia był jakiś bardzo tani - jeżeli płyniecie łódką lokalną. Z Male takie łódki pływają raz dziennie - wtedy chyba o 15:00. Nie pamiętam dokładnie, ale to było niewiele. 5 USD? Jak wsiądziecie w prywatną motorówkę - wtedy już jest drogo.
      Na mafushi nie ma ładnych plaż i trzeba ostrożnie z rozbieraniem. Da się, ale szału nie ma. Jest szkoła nurkowa - http://malediwy2013.blogspot.de/2013/02/nurkowanie-na-malediwach.html - to jest wszystko napisane. Nie snorklowałem tam, więc nie wiem. Najlepiej na skorki jechać na którąś z prywatnych wysp - płaci się 15-20$ i cały dzień, na ładnym piasku, nikt nie zawraca gitary, rafa jak marzenie i tylko drinki drogie, ale są - bo na publicznych wyspach nie ma alko.
      Jak dojedziecie to zapytajcie kiedy kto płynie na prywatną wyspę to was zabiorą i będziecie mieli Malediwy jak pocztówkach : )

      Pozdrowienia i miłego wypoczynku.
      hubert

      Usuń
  6. Witam.
    Zakupiłam nocleg na Guraidhoo w Coral Heaven Maldives, ale mam obawy czy tam będzie co robić...w sensie czy są tam plaże i czy można wejść z rurką do wody. Rozumiem, że w kostiumie nie wolno, ale chyba w spodenkach leżeć i pływać sobie mogę. O ile jest gdzie?Czy w tych hotelikach jedzenie jest w porządku? W sensie żebym nie dostała na śniadanie 1 tosta z dzemem a na obiad garstkę ryzu z zupą.. Zakupiłam opcję aż trzech posiłków bo lecę tam m.in z mamą i 5 miesięcznym dzieckiem i nie zawsze będzie nam się chciało latać po knajpach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli nic się nie zmieniło, to na Guraidhoo nie bardzo jest co robić. Jedzenie jest proste w hotelu, ale smaczne. Ryba, kokos, czasem kurczak. To nie jest taki hotel o jakim myślisz na malediwach. Raczej skromnie. Natomiast z wyspy załatwiasz sobie łódkę do jakiegoś ośrodka i tam za 15$ na cały dzień masz piękną plażę i snorkling. Polecam raczej wyjście z wyspy bo one są bardzo malutkie i nie atrakcyjne raczej. Takie wsie. Trochę brudne. Jeżeli chce się trochę prawdziwych malediwów przeżyć, to trzeba popłynąć na wyspę prywatną.

      Usuń
  7. Jeżeli nic się nie zmieniło, to na Guraidhoo nie bardzo jest co robić. Jedzenie jest proste w hotelu, ale smaczne. Ryba, kokos, czasem kurczak. To nie jest taki hotel o jakim myślisz na malediwach. Raczej skromnie. Natomiast z wyspy załatwiasz sobie łódkę do jakiegoś ośrodka i tam za 15$ na cały dzień masz piękną plażę i snorkling. Polecam raczej wyjście z wyspy bo one są bardzo malutkie i nie atrakcyjne raczej. Takie wsie. Trochę brudne. Jeżeli chce się trochę prawdziwych malediwów przeżyć, to trzeba popłynąć na wyspę prywatną.

    OdpowiedzUsuń